Do napisania przemyśleń na temat tego, jacy są Francuzi zainspirowała mnie ta oto rozmowa. Na początku roku wpadłam na kilka dni do Polski – różne sprawy administracyjne. W czasie załatwiania jednej z nich przydarzyło mi się coś, o czym myślę za każdym razem, gdy załatwiam jakąś sprawę tu na miejscu w Prowansji i spotykam się z naturalną życzliwością, która charakteryzuje mieszkańców tego regionu. A w Gdańsku wyglądało to tak: instytucja prywatna – przyjęła mnie przemiła pani. Druga siedziała „w komputerze”. Tłumaczę, że chcę rozwiązać umowę, bo od 11 lat nie mieszkam w kraju i że na razie nie zapowiada się, żebym miała wrócić. Druga pani podnosi głowę znad komputera:
– A gdzie pani mieszka?
– Teraz we Francji.
– Gdzie dokładnie?
– Na południu, 90 km od Marsylii
– Aaa to nie Paryż. I jak tam Pani?
– Nie narzekam.
– Bo ja to Francuzów nie lubię. Nawet gdyby mi płacili, to nie zamieszkałabym we Francji. Zdradzili nas i w czasie I wojny i w czasie II. To tchórze i tylko myślą o swoim tyłku.
Whaaat?
No bo przecież Polacy myślą o tyłkach wszystkich innych nacji. Zwłaszcza tych, które są teraz w potrzebie. A Francuzi wiadomo … pycha i zarozumialstwo. Chwileczkę, czy ja się nie przesłyszałam? Czy naprawdę mówimy o I wojnie światowej? Czy Pierre lub Sébastien z mojego działu mają na sumieniu niedolę polskiego narodu. A może Jean-Marc, którego polskie nazwisko odbija się echem na korytarzu? I jego dziadek – Piórkowski spod Krakowa, o którym mi kiedyś opowiadał. Nie, myślę, że zdradził nas dziadek kolegi odpowiedzialnego za instalacje – też ma polskie nazwisko…. Nie wspominając o Alim, po przecież wiadomo, północna Afryka…
O stereotypach
Nie cierpię stereotypów. Nie lubię, gdy wrzuca się ludzi do jednego worka – ze względu na ich pochodzenie, kolor skóry czy orientację seksualną. Podobnie jest z narodowościami. Ktoś, kto przyjeżdża z zagranicy, łatwo może nas podsumować – Polacy są gburami, nie mówią dzień dobry w windzie, panie w sklepach nie uśmiechają się. Wkurza mnie, gdy Abel mówi, że Polacy zawsze szukają winnego oraz że nasza dewiza to „To nie mój biznes”. Miłe, nie?
Tak jak nie wszyscy Polacy myślą tylko o tym, co ich bezpośrednio dotyczy, tak samo nie wszyscy Francuzi są zarozumiali, wyniośli i dumni ze swojej kultury i swojego języka. Co więcej, uważam, że świat pełen jest tych samych typów ludzi bez względu na ich narodowość. Ja dzielę ludzi na tych z dystansem do siebie, na ludzi pozytywnie nastawionych do świata, na wesołków, na pesymistów, na gburów. Ludzi zawsze uśmiechniętych, albo zawsze narzekających. Dorobkiewiczów zadzierających nosa do góry i ludzi pochodzących z zamożnych rodzin z klasą, którą mają i w czasie rozmowy z jakimś tam dyrektorem czy z robotnikiem na budowie. I te wszystkie typy nie mają narodowości. Obserwowałam je w Polsce, przez 6 lat w Barcelonie i obserwuję tutaj w Prowansji.
6 lat we Francji
Po ponad sześciu latach we Francji muszę przyznać, że ze strony Francuzów spotkało mnie więcej dobrego niż złego. Począwszy od właściciela naszego pierwszego mieszkania w Aix, który zajął się mną, jakbym była jakąś kuzynką – to z sentymentu, bo w młodości miał polską narzeczoną 😊 i wciąż pamiętał słowa Mazurka Dąbrowskiego. Przez wspaniałą nauczycielkę francuskiego, lekarza rodzinnego (dopiero drugiego, pierwszy należał do międzynarodowej ligi gburów), który zachęcił mnie do przełamania się i mówienia po francusku, po kolegów z pracy, podwykonawców, sąsiadów, trenerów i nauczycieli moich dzieci. Naprawdę co chwilę spotykam fajnych ludzi. Mniej lub bardziej serdecznych, ale najczęściej uśmiechniętych, pozytywnych. Czasami ze specyficznym poczuciem humoru, tak jak na całym świecie. I mi się po prostu żyje z nimi, a raczej „u nich” bardzo przyjemnie.
Istnieje też opinia, że z Francuzami trudno jest się zaprzyjaźnić. Akurat ja nie szukam nowych przyjaźni, wystarczają mi te, które mam i tak nie wyrabiam się z towarzyskimi zobowiązaniami. Ale mogę podpowiedzieć, jak szukać nowych znajomości we Francji. Wystarczy mieć jakąś pasję czy hobby. Bo tu wydaje się, że mieszkają sami pasjonaci i na dodatek zrzeszają się w klubach i stowarzyszeniach. W każdym miasteczku są ich setki i jestem pewna że każde, nawet najbardziej wymyślne hobby, ma swoje stowarzyszenie w okolicach. I przyjmują nowych członków z otwartymi ramionami!
Za każdym razem więc, gdy wymieniam się bonjour z nieznajomym na ulicy, myślę o tej pani, która za nic w świecie nie chciałaby mieszkać we Francji, nawet gdyby jej za to płacili. Ja akurat się cieszę, że nasz pobyt tutaj wydłuża się. Oby trwał jeszcze kilka dobrych lat…
Jeśli planujecie podróż do Francji, koniecznie pobierzcie mój darmowy eBook Zaplanuj Wakacje we Francji. A jeśli lubicie francuską muzykę, podrzucam moją eklektyczną listę z francuską muzyką.
Wpisy z różnych regionów Francji znajdziecie tutaj FRANCJA
8 comments
Bardzo sie ciesze, ze Francja okazuje sie byc przyjemnym miejscem do emigracji. Pozdrawiam z USA! Gdzie — tym razem uzywajac polskiej negatywnosci — nigdy nie wpadlbym na to, zeby powiedziec: „I mi się po prostu żyje z nimi, a raczej „u nich” bardzo przyjemnie.” Bo jestem u siebie. I daje sie to mi bardzo wyraznie odczuc od pierwszych dni emigracji. Kazdy ma tu akcent, inna kulture, inny kolor skory, i kazdy ma glebokie poczucie ze jest u siebie, bo jest Amerykaninem. To stanowi wrecz jadro amerykanskosci: wszyscy jestesmy skad i wnosimy do kraju to co mamy najlepszego z naszego, a to co zle zostawiamy za soba tam skad przybylismy. W pracy mialem kolege z Francji, w ogole nie byl francuzem stereotypowym! Podoba mi sie podejscie, rowniez bardzo amerykanskie, ze ludzie sa tacy sami bez wzgledu na kraj. Jak mawiaja amerykanie „nie lubie glupkow a oni przychodza we wszystkich plciach, pochodzeniach i rasach” 🙂
Niestety mam nieco odmienne zdanie,Francuzi są diablo pyszalkowaci ,wszechwiedzący i tak naprawdę rację przyznają tylko swoim(przynajmiej70% z nich)-niemalo? Prawda?
Mieszkałam w Paryżu 7 lat,w innych regionach też niemało i jedyne rdzenni wyspiarze są do przyjęcia.Nie lubię Francuzów i to się nie zmieni, pyszałkowaty naród
Jest taki dowcip:” Pan Bóg stworzył Ziemię i jednemu krajowi dał góry,morze,ocean , cudną przyrodę… pomyślał”- oj to niesprawiedliwe ,że jeden kraj dostanie wszystko,trzeba coś zepsuć…..i stworzył Francuzów”
Bardzo współczuję takiego pecha, stracone 7 lat życia, nie rozumiem, dlaczego aż tyle, trzeba było wcześniej wracać do Polski, tu przecież mieszkają najwspanialsi ludzie na świecie.
Ja akurat mam szczęście, gdzie nie pojadę, spotykam wspaniałych ludzi i po przeprowadzce do Warszawy i w Barcelonie i w Prowansji. Albo szczęście, albo po prostu takie nastawienie do życia. Pozdrawiam
Witam cie Kasiu, chciała bym się dowiedzieć coś więcej o ,Francji , jak szybko nauczyć się języka, czy warto rzucić wszystko i przyjechać tam dla miłości , czy to tylko strata ? Proszę odpisz mi na E-mail marbet71@wp.pl
Pani Kasiu kłamstwa i koloryzowanie rzeczywistości.Dobrze wiemy jak mili są ci ludzie:-)
Tak samo mili jak Polacy w Polsce. Przez 9,5 roku we Francji mam prawo do opisywania moich doświadczeń. Widocznie mam takie szczęście, że we Francji trafiam na miłych ludzi. Natomiast moje ostatnie doświadczenia w Polsce to osoby, które nie dotrzymują umowy.
Od czasu do czasu odwiedzam ciocię, która wyjechała i też spotykam się najczęściej z chłodnym/niemiłym traktowaniem 🙁
Nie będę wchodzić w bezużyteczne dyskusje. W lipcu przeprowadziliśmy się w nowe miejsce niedaleko Wersalu, Sąsiedzi powitali nas bardzo serdecznie, a wiedzieli od poprzednich właścicieli, że oboje nie jesteśmy Francuzami. Takie mam pozytywne doświadczenia w tym kraju, już od 10 lat. Ale chyba tylko ja, sądząc po komentarzach.