Ubierają się w te same ciuchy kilku polskich marek, polecają te same kosmetyki, chodzą do tych samych kawiarni, jeżdżą w te same miejsca, noszą te same plecaki, podobnie urządzają domy, hodują te same kwiaty i do tego robią tyyyle fantastycznych rzeczy. I na dodatek mają czas na oglądanie tych wszystkich świetnych seriali, nie zapominając o książkach. Ich doba spokojnie ma 48 godziny, Wasza nie?
Zaczyna się już o poranku. Ty odpalasz pralkę, żeby zdążyć wywiesić pranie przed wyjściem, a niektóre super matki odpalają świece do porannej pielęgnacji twarzy i ciała! To nie żart – wyczytane na jednym z bardziej ambitnych portali. Nie masz czasu? Za późno wstajesz po prostu. Dzieci odstawione do szkoły na 8.00, wyposażone w zdrowe drugie śniadanie, wyprawka była gotowa już w sierpniu. Znowu dostałaś notkę, że smykowi brakuje kleju? A gdy okazuje się, że tylko piątka dzieci nie przyniosła starej koszulki na zajęcia plastyczne, a dwoje z nich to twoje bliźniaki? Słaba organizacja moja droga. W tym czasie nasza super mama ma już za sobą godzinkę z Lewandowską, podpisane trzy umowy i zrealizowanych pięć projektów. Podczas gdy Ty modlisz się, żeby Twój deadline odpłynął gdzieś daleko, najlepiej na Hawaje.
Jedziemy dalej, zaliczone mamy już odpakowanie kilku super przesyłek i pokazanie Wam kilku fajnych zestawów jesiennych, dwóch kremów i … obowiązkowo w tym sezonie oleju z czarnuszki (ghhh). Oczywiście zdrowy obiad jest już gotowy, podobnie jak zdrowe przekąski na następny dzień oraz na podwieczorek. Dzieci odebrane zaraz po lekcjach, bo przecież pobyt w świetlicy może doprowadzić do traumy życiowej. Na zajęcia dodatkowe dzieci się nie wysyła, to jest passé. Do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebny jest czas z rodzicami i zabawa drewnianymi klockami oraz własnoręcznie zrobionymi tablicami w duchu Montessori. I jeszcze koniecznie gra w planszówkę. Ach te długie jesienne wieczory… Że dzieci potrzebują innych dzieci, że sport to zdrowie? Ale wtedy nie można byłoby Wam pokazywać tych wszystkich super rzeczy, które przynosi codziennie tabun kurierów. Na przykład te piękne, długie sukienki dla dziewczynek. Tak fantastycznie wyglądają na fotkach z weekendu za miastem. Wasza 7-latka uznaje tylko krótkie dżinsowe spodenki, ewentualnie legginsy? No tak, ikoną mody nie będzie, nie ma się co łudzić.
Dzieci wychowują bez ekranów, no chyba że trzeba zareklamować zdalne lekcje angielskiego. Są super, dziecko po kilku tygodniach dogaduje się bez problemu, gdy wyjeżdżają gdzieś za granicę. Już wcześniej połykało książki tonami, teraz czyta Harry’ego Pottera w oryginale. Wasze nie? No moje też jakoś nie bardzo.
Wspomniane wcześniej przekąski tylko domowej roboty, chyba że mamy umowę z producentem kabanosów czy innych kubusi. Jakoś to trzeba wpleść w retorykę, może guilty pleasure? Jeśli wyjazd, to tylko do najbardziej instagramowego pensjonatu czy hotelu. Pusto i w ogrodzie i na plaży. W czasie Waszego urlopu były tłumy ludzi? No przykro mi bardzo, źle dobrane daty.
Ach i jeszcze ci wspaniali mężowie, partnerzy – super matki mają u boku mężczyzn idealnych! Nie tylko czytają z lubością dzieciom, ale sprzątają, piorą, ogarniają dom. Oni nie pomagają, oni biorą na siebie lwią część obowiązków. Wasi partnerzy nie? Nie wracają do domu o 17.00 zarabiając przy tym dziesiątek tysięcy? Mogę Was tylko pocieszyć, że my w tygodniu także rzadko widujemy naszego tatę.
Przyznajcie się, kto czasami nie zagląda na instagrama czy na blog którejś z super mam? Bo recenzuje ciekawe książki dla dzieci, bo poleca fajne zabawki, plecaki, miejsca. A przy okazji wprawia nas w poczucie, że za mało się staramy, że daleko nam do tego pięknego świata, w którym wszystko tak gładko się układa. Bo wyprawka nie jest dobrana kolorystycznie, dziecko z plamą na kolanie, którą zobaczyłaś dopiero przy bramie szkoły, bieganina w tygodniu z piłki na gimnastykę, prace domowe odrabiane w ostatniej chwili, połowa września a my jeszcze bez krzesła do biurka. Co więcej, jednego biurka dla dwójki, kolejna trauma do końca życia. Na podwieczorek te same herbatniki, a na kolację dla dzieci trzeci dzień z rzędu to samo danie… A co z cotygodniową randką z mężem, bez której trudno utrzymać iskrę pożądania, jeśli czasami nie mamy czasu przegadać ważnych ustaleń przez kilka dni z rzędu…
Wrzesień to taki mały styczeń: nowy rok szkolny – nowe postanowienia. Postanawiam więc mniej zerkać na instagram, więcej czytać i faktycznie zajmować się sobą i dbać o swoje dobre samopoczucie.
FOTO: PIXABAY
4 comments
Uff😂😂😂
Świetne podsumowanie obecnej rzeczywistości!
Ja bardzo lubię czytać Twoje posty podróżnicze,zainspirowałaś mnie do powrotu do nauki francuskiego,na mojej mapie marzeń aktualnie jest Bretania i Normandia. Prowansję już zwiedziliśmy z Twoją pomocą👍
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za posty bez lukru!
Iza, dziękuję za miłe słowa. Tak się cieszę zawsze, gdy posty przydają się w planowaniu podróży.
Super z nauką francuskiego, podrzucam listę moich naj francuskich piosenek – muzyka przydaje się w nauce 🙂 https://open.spotify.com/playlist/7huYm8VYfswjTTS6AH6Rxd?si=q9OleLwPQJa-dn5ktkWFXg
Pozdrawiam serdecznie, Kasia
Szukałam, szukałam i się doszukałam. Nareszcie post, który odzwierciedla w 100% moje odczucia i utwierdza mnie w tym, że jednak nie zwariowałam (bo odpycha mnie instagram i słabo udzielam się w mediach społecznościowych…). Chyba też dlatego nadal zwlekam z własnym blogiem, choć mojemu życiu nie brakuje przygód, podróży i innych „chwytliwych” tematów do opisywania. Również z małolatkiem (choć jednym) na rękach. Kasiu, jesteś inspirującym głosem rozsądku. A Twojego bloga czyta się z przyjemnością w dzisiejszym internetowym bełkocie. Pozdrawiam z Katalonii 🙂
Dziękuję za miłe słowa! Fajnie jest nadawać na tych samych falach 🙂 A my właśnie z Katalonii wróciliśmy 🙂