Wakacje na ukończeniu, zapominamy powoli o beztroskich wieczorach na plaży, na lodach, w kawiarnianych ogródkach. Pora włączyć rutynomierz. Tak, tu na Południu Europy także istnieje coś takiego jak codzienna rutyna i obowiązki. Pomimo że czytając niektóre komentarze i wpisy na temat wychowania dzieci w Hiszpanii, można dojść do innego wniosku. Niech zacytuję tylko ten: Hiszpańskie dzieci wychowywane są w systemie, który zwykło się u nas nazywać bezstresowym. Oznacza to dużą swobodę, pobłażliwość ze strony rodziców i stawianie malca w centrum życia rodzinnego. Dzieciom nie narzuca się tam limitów czy ograniczeń, nie znają one przysłowiowego słowa „nie”, gdyż zwykle nie spotykają się z odmową. Nie wiem, skąd autor tego artykułu czerpał informacje. Takie uogólniane nie ma żadnego sensu. Zapewniam Was, że zarówno moje dzieci, jak i dzieci moich hiszpańskich znajomych doskonale znają różnego rodzaju zakazy i nakazy.
Skąd więc biorą się opinie, że na Południu dzieci nie mają ograniczeń? Ano w większości są oparte na obserwacji dzieci brykających do późnych godzin nocnych na placach zabaw, gwaru w restauracjach, itp. Pomyślcie jednak, że najczęściej jesteśmy na Południu Europy w czasie wakacji i te dzieci także są na wakacjach. Dlatego twierdzenie, że na Południu dzieciaki robią, co chcą, jest przesadzone. A już zupełnie przesadzone jest wstawianie w necie zdjęcia z restauracji z dziećmi wpatrzonymi w tablet i podpisywanie go wychowanie po hiszpańsku. A takie kwiatki też można znaleźć. Bo co to ma wspólnego z wychowaniem dzieci w Hiszpanii, gdzie wspólne jedzenie posiłku jest jednym z najważniejszych momentów dnia?
Jak się wychowuje dzieci na Południu Europy?
Szczerze mówiąc nie wiem, jak naprawdę wygląda to w Polsce. Nie mieszkam w kraju już od 10 lat. Wyjechałam w momencie, gdy plan powiększania rodziny jeszcze się nie pojawił, więc tym tematem zbytnio się nie interesowałam. Do Polski wpadam dosłownie raz na jakiś czas i wiadomo… spotkania ze znajomymi, najczęściej bez dzieci, bo babcia ochoczo je przejmuje. Jeśli już z dziećmi, to na luzie, ponieważ najczęściej jest to pora wakacyjna lub świąteczna.
Nie wiem więc, czy faktycznie dzieci chodzą spać po dobranocce o 19.30? Czy jest tak dramatycznie w restauracjach, jak czasami można poczytać w Internecie? Czy dzieci są źle widziane w miejscach publicznych? Jedyne co obserwuję na placach zabaw, to nadmierną ingerencję rodziców w zabawy dzieci. Nie wiem, czy to to taki trend, czy akurat ja trafiam na takie sytuacje. I jeszcze niepokojący zwyczaj dawania do picia słodkich napojów od najmłodszych lat – kubusie, wody smakowe – to też widuję w nadmiarze na polskich placach zabaw.
Wiem natomiast, jak wygląda to u nas. Mieszkamy we Francji, ale większość moich przyjaciół to Hiszpanie i Katalończycy, bo jesteśmy tu wszyscy na „zesłaniu” z tej samej firmy. W przedszkolu moje dzieci chodzą do grupy hiszpańskiej, co oznacza, że mają zajęcia przez 2 dni po hiszpańsku i 2 po francusku (nie mają zajęć w środy). Trzymamy się więc z rodzicami grupy hiszpańskiej. W Hiszpanii mamy rodzinę i przyjaciół, więc jest nam kulturowo bliżej. Jednym słowem, mogę stwierdzić, że przejęłam trochę hiszpańskie podejście do życia. Do tego jestem matką, która z założenia nad dziećmi nie skacze, bo zawsze mnie to irytowało u innych kobiet, jeszcze zanim matką zostałam. Poza tym twierdzę, że nie jest to dobre dla dzieci. A z drugiej strony lubię uregulowany rozkład dnia w tygodniu i staram się, żeby dzieci jadły w miarę zdrowo. I tak jak ja, WSZYSTKIE moje hiszpańskie koleżanki.
Wychowanie dzieci w Hiszpanii – rytm dnia w tygodniu – przedszkole i szkoła
System na etapie wczesnoszkolnym jest taki sam zarówno we Francji, jak i Hiszpanii. Dzieci zaczynają przedszkole w wieku 3 lat (lub prawie te z końca roku). Nie jest obowiązkowe, ale wszystkie chodzą. Tak, są miejsca dla wszystkich dzieci. Może się jednak zdarzyć, że nie w tym najbliższym domu. Przedszkola objęte są systemem szkolnym, tzn. obowiązuje ten sam kalendarz wakacji. U nas zajęcia trwają od 8.30 do 11.30, przerwa na obiad w szkole lub jeśli rodzice wolą, mogą zabrać do domu oraz zajęcia popołudniowe 13.30-16.30.
Rodzice pracujący za dodatkową (niewielką opłatą we Francji i większą w Hiszpanii) mogą zostawić dzieci w świetlicy przed rozpoczęciem zajęć od 7.30 i po do 18.15. Mogę Wam zagwarantować, że jeśli dziecko ma być o 8.00 rano w przedszkolu, to czy rodzice są z Chin, Hiszpanii czy z Polski, będą się starali, żeby maluchy miały odpowiednią ilość snu. I zapewniam Was, że w roku szkolnym w tygodniu nie spotkacie małych dzieci skaczących do 22.00 na placu zabaw. To prawda, w Hiszpanii nawet zimą życie na ulicach trwa dłużej, do około 21.00. Jednak w tygodniu place zabaw pustoszeją wcześniej.
Rytm dnia w weekendy i wakacje
Co innego weekend czy wakacje, wtedy faktycznie rzadko można spotkać rodziny, które kurczowo trzymają się rytmu dzieci i kładą je spać o 20.00, nawet jeśli jest to bardzo małe dziecko. Jestem pewna, że dziecku nic się nie stanie, jeśli raz na jakiś czas zaśnie w wózku, bez kąpieli i wieczornego czytania. Dopóki będzie najedzone, niech sobie śpi. Bo tu nikt się nie zamęcza i nie doprowadza do depresji pod tytułem od roku siedzę w domu… Tu się żyje wśród ludzi i z ludźmi.
Często zapraszamy się wzajemnie do domu na obiady, które zazwyczaj przedłużają się do wieczora. Dorośli siedzą i gadają, a dzieci pojawiają się tylko wtedy, gdy chce im się pić lub jeść. Nikt nie chodzi i nie zagląda do ich pokoju, dopóki nie ma jakiś wyjątkowo kryzysowych sytuacji. Co raczej się nie zdarza. Że niby współczesne dzieci mają za mało nieograniczonej zabawy? Proszę bardzo, zabawa jak się patrzy…
Z kolei jeśli chodzi o letnie wieczory… W miasteczku moich teściów latem nie sposób wyjść z domu w godzinach mniej więcej od 13.00 do 20.00. Jest tak gorąco. Nic więc dziwnego, że park wypełnia się dopiero wieczorem. A na lody chodzi się po kolacji czyli około 23.00 a nawet 24.00. Na co się to przekłada? Na późne wstawanie rano – w końcu są wakacje…
Wychowanie dzieci w Hiszpanii – wyjścia z dziećmi
Wychodzę z dziećmi odkąd się urodziły, do baru, do kawiarni, do restauracji. Ale … we Francji wychodzimy rzadziej. O czym zaraz. Nigdy nie miałam nieprzyjemności pomimo ogromnego wózka i dwóch berbeci w nich siedzących. Raz tylko we Włoszech chcieliśmy wejść na kolację, było wcześnie jak na Włochy, więc lokal pusty. Jednak kelner w drzwiach stwierdził, że ma wszystko zarezerwowane. Rozumiem go doskonale. Podwójny wózek i biegnące z tyłu dwa trzylatki – miał jak najbardziej prawo zdecydować, że nie życzy sobie takiej klienteli. Weszliśmy do miejsca kawałek dalej, gdzie było gwarno, kelner trzymał na rękach maleństwo swoich znajomych, inne dziecko biegało wokół stołu rodziców.
Dzieci w restauracjach
Jak to jest z tym wychodzeniem? Więc tak, że na Południu żyje się na ulicy. Nikt nie przewraca oczami na widok dzieci, ale także dlatego, że z dziećmi chodzi się do miejsc, które się do tego nadają. Był taki czas, gdy nie chodziliśmy z dziećmi zbyt często do restauracji we Francji. Po co mieliśmy się denerwować z dwójką 2-3-latków, które nie reagowały na nasze prośby. Wyobraźcie sobie nas w bistro, gdzie wszyscy rozmawiają prawie szeptem, a stolik stoi na stoliku. Szkoda nerwów. W tamtym czasie po prostu robiliśmy sobie pikniki na łące.
W Barcelonie nie mieliśmy tego typu problemów, ale zawsze wybieraliśmy restauracje przyjazne rodzinom, o czym zresztą poczytacie w sekcji restauracje (klik). Przy rezerwacji ZAWSZE informowaliśmy o liczbie wózków i zapotrzebowaniu na krzesełka. Najczęściej dawano nam osobną salę lub kąt, w którym nikomu nie przeszkadzaliśmy. A jeśli w danej restauracji dzieci nie byłyby dobrze widziane, to przy rezerwacji i informacji o liczbie maluchów, tak jak ten pan we Włoszech, obsługa mogłaby powiedzieć, że ma wszystko zarezerwowane. I nie byłoby nieporozumień. Co z osobami bezdzietnymi? Jeśli tak bardzo irytują je dzieci w restauracji, to szukają sobie takich, do których raczej rodziny nie przychodzą. I już. Po sprawie, która w Polsce wciąż przysparza wiele emocji, co wnioskuję po często pojawiających się artykułach.
Jedzenie w życiu hiszpańskiej rodziny
Jeśli jednak wydaje Wam się, że na Południu panuje luz blues we wszystkich aspektach wychowania dzieci, to zapewniam Was, że nie do końca. Mianowicie pojawia się temat jedzenia. Całe życie przeciętnej hiszpańskiej rodziny obraca się wokół jedzenia. Gdy jeszcze pracowałam w Barcelonie, w poniedziałek rano tematem numer jeden było omawianie, gdzie co dobrego kto jadł w weekend. Umawiamy się na obiady, które zabierają cały dzień. Na wakacjach próbuje się lokalnych przysmaków. A gdy wracamy z wakacji z Hiszpanii, wymieniamy się z pozostałymi hiszpańskimi rodzinami lokalnymi rarytasami z różnych regionów – kantabryjski tuńczyk i anchoas za kastylijską jagnięcinę itp.
Dieta dzieci
Jak wygląda jedzenie u dzieci? W tygodniu bardzo dba się o to, co dzieci jedzą. Przynajmniej u wszystkich naszych znajomych. To prawda, śniadania mogą być na słodko, nie wszędzie, ale często. Od tego momentu zazwyczaj dzieci nie jedzą słodyczy do czasu podwieczorku. Znam rodziny, które nie dają dzieciom słodyczy w tygodniu i na podwieczorek przygotowują kanapki. Kolacja obowiązkowo na ciepło – często krem z warzyw lub rosół, ryba lub mięso z warzywami.
Lody, jajka z niespodzianką, żelki – to wszystko tylko w weekendy i często tylko wtedy, gdy mamy spotkania towarzyskie. I w określonych porach dnia. I jeszcze rzecz najważniejsza – małe dzieci piją tylko wodę. Sporadycznie soki. Jednak to woda jest głównym napojem dzieci. Z czasem pojawiają się napoje gazowane (niestety), ale także tylko do posiłku.
Przypuszczam, że można znaleźć odstępstwa od tych norm. Jednak temat jedzenia określonych rzeczy w określonych momentach jest bardzo przestrzegany przez wszystkich. Wiadomo, że pora obiadowa to 13.00 – 15.00 i nikomu do głowy nie przyjdzie jeść w innych godzinach. Żeby Wam zobrazować, jak ważne jest jedzenie w Hiszpanii, musicie wiedzieć, że istnieje tu funkcja opiekuna stołówkowego – monitor de comedor. Osoby pracujące w niepełnym wymiarze godzin przychodzą na czas obiadu pomóc jeść maluchom w przedszkolu. Zarówno we Francji, jak i Hiszpanii bardzo dba się o jadłospisy w szkołach. A godziny posiłków są znormalizowane w całym kraju. Jest to idealne, jeśli chcemy, żeby nasze dzieci jadły zdrowo. Bo doskonale wiedzą, kiedy jest czas na jedzenie, kiedy na słodycze. I że nie ma słodyczy bez zjedzenia posiłku.
Stereotypy
To jak to jest więc z tym wyluzowanym podejściem do wychowania dzieci? Jak ze wszystkimi uogólnieniami – prawda leży gdzieś po środku… Tak jak w Polsce na pewno nie brakuje rodzin, które nie ograniczają dzieci w żaden sposób, tak w Hiszpanii spokojnie można spotkać takie, które stawiają dzieciakom dużo wymagań. Moja filozofia jest taka, że na co dzień jest rutyna i zasady, jednak kiedy można, należy się wyluzować i dać dzieciom trochę swobody…
Jeśli macie ochotę poczytać moje rozmyślania na temat szczęśliwych dzieci, klikajcie tutaj.